Od dzisiaj zamierzam prowadzić dziennik, aż do zakończenia wyprawy. Jak to ze mną bywa będzie on troszeczkę nietypowy. No to do dzieła!
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
19 sierpnia
Światło ze starej lampki solnej rozświetla mój pokój...którą to już mamy godzinę? 22:48! Dość wcześnie, a ja już dosiadłem się do kompa.

No cóż, każdemu może się zdarzyć! Poza tym ciemno wszędzie, głucho wszędzie: miasto od dawna spowite mrokiem. Wszyscy śpią. Cóż lepszego mam do roboty?
Przejdźmy więc do rzeczy, przecież po to dla was to wszystko piszę.
Jestem pełen obaw i niepewności. Jak to będzie wyglądać? Czy wszystko pójdzie zgodnie z planem? Takich pytań roi mi się w głowie co niemiara. Zapomniałbym o promieniowaniu

. To trochę straszne, a jak pewnie się domyślacie chciałbym się nie martwić.
Niewielkie miasto Czarnobyl na Ukrainie w 1986 roku było zamieszkane przez około 15 tysięcy ludzi, a pobliska Prypeć przez około 50 tysięcy. Były to miasta zasiedlone głównie przez pracowników pobliskiej Elektrowni Jądrowej im. Włodzimierza Lenina. Życie toczyło się tam spokojnie i w równowadze, mieszkańcy przygotowywali się powoli do Święta Pracy i pochodów majowych, gdy feralnego dnia 26 kwietnia w elektrowni doszło do największej katastrofy jądrowej w historii świata. Życie tych wszystkich ludzi zmieniło się na zawsze i w umysłach większości mieszkańców krajów Europy awaria zasadziła ziarno strachu przed energią nuklearną, którego przez dziesięciolecia nie udało się wyplewić.
Przypadki czy błędy?
Dzień wcześniej, 25 kwietnia personel Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej pod przewodnictwem zastępcy naczelnego inżyniera ? Anatolija Diatłowa dostał zgodę na przeprowadzenie ważnego eksperymentu na reaktorze nr 4. Polegał on na wykazaniu, jak długo w sytuacji awaryjnej, po ustaniu napędzania turbin generatorów parą z reaktora, energia kinetyczna ich ruchu obrotowego produkuje wystarczającą ilość energii elektrycznej dla potrzeb awaryjnego sterowania reaktorem. Czas ten byłby potrzebny by uruchomić system awaryjnego zasilania elektrycznego sterowania reaktorem, czyli mały generator elektryczny napędzany przez silnik spalinowy. Uważano tą próbę za całkowicie bezpieczną i nieryzykowną.
Zespół zmiany nocnej, który nadzorował eksperyment składał się ze : starszego inżyniera kontroli Leonida Toptunowa, szefa zmiany Aleksandra Akimowa oraz mającego pieczę nad wszystkim Anatolija Diatłowa, który był jednym z czołowych radzieckich inżynierów atomistów. Kontrowersyjny i działający w ostrym reżimie człowiek, zawsze twardo stawał po stronie swoich racji, co było jednym z głównych przyczyn katastrofalnego rozwoju wydarzeń w sterowni reaktora nr 4.
Ekipa ta według pierwotnych planów miała nadzorować w nocy jedynie pracę wyłączonego już za dnia reaktora. Jednak zmiana planów (spowodowana żądaniem dyspozytorni w Kijowie) zaowocowała opóźnieniem eksperymentu, w związku z tym pracownicy zmiany nocnej przejęli całą procedurę nie będąc przygotowanym na napotkane warunki, a przekazane im opisy pełne były ręcznych poprawek i skreśleń. Innym znaczącym niedopatrzeniem było niepowiadomienie przez zarząd personelu o wadach reaktorów typu RBMK-1000 pracujących w elektrowni, np. o ich niestabilności przy małej mocy lub wadliwych prętach kontrolnych, wpuszczanych do jądra reaktora. Przy takich mankamentach technicznych i dodatkowo przy wyłączeniu przez pracowników niektórych systemów awaryjnych, m.in. automatycznego wygaszania reaktora, eksperyment nigdy nie powinien się odbyć. Lecz pod naciskami radzieckiego Zarządu Energii Atomowej i naczelnego inżyniera, Leonid Toptunow 26 kwietnia o godzinie 00.30 rozpoczął do niego przygotowania na reaktorze nr.4. Próbował zredukować jego moc z nominalnej (3,2GW) do założonej (0,7-1,0GW), lecz przez nieuwagę zaniżył ją za bardzo uzyskując tylko 10 MW. Doszło przez to do nadmiernego wydzielania ksenonu-135, co przy przy braku urządzeń kontrolnych wykrywających takie zdarzenia, zmusiło inżynierów do kolejnego błędu: wysunęli pręty kontrolne z jądra, próbując zwiększyć moc na powrót do co najmniej 200 MW. W takich sytuacjach powinno się wyłączyć całkowicie reaktor na 24 godziny. Gdy udało się uzyskać 200 MW Diatłow, zgodnie z planem, rozkazał zwiększyć obieg wody chłodzącej (mimo sprzeciwu Toptunowa, który wiedział, że nie wolno kontynuować eksperymentu z mocą trzykrotnie niższą, niż powinna), co przy dalszym wysuwaniu prętów kontrolnych i ?zatruciu ksenonowym? spowodowało niestabilność i zupełną utratę kontroli nad reaktorem.
Skupiony wsłuchuję się w ciszę otaczającego mnie miasta. Kolejny łyk kawy. Oj będzie się działo, oj będzie
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------